Nasz kraj nie przestaje szokować. Czytam: "W Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu ponownie rozpocznie się proces, jaki wytoczył mieszkający na Podhalu syn Józefa Kurasia "Ognia". Zbigniew Kuraś domaga się 10 mln zł odszkodowania za śmierć ojca w 1947 r. Wówczas funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa otoczyli partyzanta uważanego dziś za żołnierza wyklętego".
Co mnie szokuje? Po pierwsze, przytoczone powyżej stwierdzenia Tomasza Mateusiaka z Onetu, gdzie Kuraś nazywany jest "partyzantem". Dla mnie jest on dezerterem. Kuraś był bowiem żołnierzem Pułku Strzelców Podhalańskich Armii Krajowej.
Znane są okoliczności dezercji. Kuraś był dowódcą warty strzegącej szpitala polowego. We wsi było wesele. Wraz z żołnierzami, którymi dowodził, zszedł do wsi, aby wziąć udział w weselu. W tym czasie nadeszli Niemcy, wymordowali leżących w szpitalu rannych. I Kuraś już nie powrócił do jednostki, bojąc się stanąć przed sądem. Wtedy to wydano na niego wyrok śmierci.
Oto ów "partyzant".
Nie trzeba też długo szukać wiedzy o licznych zbrodniach Kurasia. A wszystkie są doskonale udokumentowane. Niektóre przez niego samego. Pamiętam adnotację, którą on sam uczynił w notesie o tym, że kazał powiesić ciężarną kobietę przy drodze.
Wśród zamordowanych przez niego lub na jego rozkaz są również polscy patrioci - a wśród nich także polscy żołnierze.
Przypomnieć też warto antysemityzm Kurasia i to, że prześladował przedstawicieli mniejszości słowackiej za to, że byli Słowakami.
Wśród obrzydliwych zbrodni Kurasia są jego liczne gwałty. Do niedawna jeszcze żyły kobiety, które skrzywdził. Niektóre opowiedziały o tym przed kamerą.
Ten rzekomy "partyzant" w czasie okupacji miał kochankę, która była funkcjonariuszem NKWD, o ile dobrze pamiętam, chyba w stopniu majora. Funkcjonariuszka ta była żołnierką zgrupowania radzieckich spadochroniarzy, zrzuconych na Podhalu. Jak sądzicie, jakie miała zadania?
Kuraś żołnierzem niezłomnym? Jeśli tak to szczególnie w 1945 r., kiedy był komendantem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Nowym Targu. Nominację tę przyjął osobiście z rąk Zofii Gomółkowej (później zmieniła "ó" na "u"), która kierowała wówczas Wydziałem Personalnym KC PPR (red. Mateusiakowi wyjaśniam, że skrót oznacza Komitet Centralny Polskiej Partii Robotniczej).
Zanim watażka Kuraś się zbuntował i przestał być ubekiem, zdążył doprowadzić do zatrzymania przez NKWD dwóch żołnierzy AK. Słuch po nich następnie zaginął. Ta sprawa także jest udokumentowana.
Tak jest, wiem, wiem. Pan redaktor w swym "słusznym" szacunku dla Kurasia wcale nie jest odosobniony. Od 2006 r. przy ul. Kościuszki w Zakopanem stoi pomnik watażki. Kościuszko w grobie musi się przewracać, lecz to rzecz jasna nikogo nie obchodzi.
Pomnik stoi na terenie parku, którego patronem jest Lech Kaczyński. I to akurat wcale mnie nie dziwi, gdyż to on właśnie, jako prezydent RP, dokonał uroczystego odsłonięcia pomnika. Towarzyszył mu syn "Ognia" - ten sam, który teraz domaga się 10 mln zł. Dodam, że moich 10 mln. I waszych też. Tuszę, że je otrzyma.
***
Uwaga
Tych 200 tys. ludzi naprawdę nie musiało umrzeć.
Poruszający film o pandemii – aby zobaczyć kliknij nasze logo.
***
Artykuł tytułu prasowego "Nowa Panorama"
Informacje o redakcji:
https://nowapanorama_blogspot_com/2022/12/stopka-redakcyjna_html
w przeglądarce zamiast "_" wpisz "."
Mateusz Cieślak
Fot. Wikimedia
Komentar