Ten wyrok zmienił Polskę. 22 października Trybunał Konstytucyjny wypowiedział się w sprawie zaostrzenia zakazu aborcji.
Postanowili czekać aż serce dziecka przestanie bić. Iza z Pszczyny stała się symbolem. Tylko za jaką cenę? Jej cierpienie i śmierć były niepotrzebne.
Lekarze obawiali się zarzutu przeprowadzenia zabiegu aborcji. Zarzuty dostali i tak. Od śmierci Izabeli z Pszczyny minął rok.
Jak utrzymują bliscy zmarłej Izabel, kobieta od września wiedziała o licznych wadach prenatalnych płodu, jednak zdecydowała się donosić ciążę.
Tym, którzy chcieliby ją za to krytykować przypomnijmy, że kobiety w Polsce w zasadzie nie są w stanie dokonać aborcji - nawet w tych wyjątkowych sytuacjach, gdy jest to prawnie dopuszczalne, lekarze odmawiają wykonania zabiegu a kobiety - w tym młode dziewczęta - ryzykują narażeniem się na publiczną nagonkę i nagłośnienie sprawy.
Do szpitala w rodzinnej Pszczynie Iza trafiła, gdy w 22. tygodniu ciąży odeszły jej wody.
Z zachowanych wiadomości SMS, jakie przed śmiercią wysyłała do matki wynika, że Izabela nie czuła się pewnie pod opieką lekarzy. Obawiała się o swoje życie.
Pisała m. in., że temperaturę mierzy sobie sama własnym termometrem, bo personel szpitala nie zapewnia pacjentom nawet tego. "W sumie może być tak, że w każdej chwili dostanę sepsę" - brzmiał jeden z SMS-ów.
Na zgłoszone bóle kości i gorączkę odpowiedzią lekarzy było podanie ciężarnej pacjentce kroplówki. Sąd więc będzie musiał rozstrzygnąć, czy obawy kobiety były zasadne i ocenić stan opieki szpitalnej, którą objęto ciężarną.
"Na razie, dzięki ustawie antyaborcyjnej, muszę leżeć i nic nie mogą zrobić" - Iza pisała w innej wiadomości.
W trakcie śledztwa sprawdzano czy lekarze monitorowali stan zdrowia pszczynianki i jej nienarodzonego dziecka. Wiadomo na pewno, że czekali kiedy na moment, kiedy płód już obumrze.
Czekano na moment aż pacjentka siłami natury wydali martwy już płód. Kiedy Izabela jeszcze żyła, co potwierdzają jej krewni, lekarze powoływali się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 września 2020 r.
Skład Sędziowski pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej orzekł wtedy całkowitą niedopuszczalność aborcji w przypadku nieodwracalnych wad płodu. Ta decyzja i obawa konsekwencji karnych leżały za decyzją lekarzy, by czekać na śmierć płodu.
Rok temu, 22 września o godz. 4.30, płód obumarł. Kobietę skierowano na blok operacyjny, jednak nie zdążono przeprowadzić operacji.
Izabela zmarła 22 września o godz. 7:35.
We wrześniu br. zarzuty w tej sprawie usłyszało trzech lekarzy. Prokuratorzy zarzucają im narażenie pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Pod koniec ubiegłego roku Narodowy Fundusz Zdrowia przeprowadził kontrolę w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie. Wykazano liczne nieprawidłowości w placówce, a także sposobie realizacji i w jakości świadczeń udzielonych pacjentce.
Na szpital nałożono karę w wysokości blisko 650 tys. zł.
Dzisiaj fryzjerka z Pszczyny uznawana jest za jedną z ofiar orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, które zaostrzyło i tak już wcześniej bardzo ostre prawo antyaborcyjne. W całym kraju odbywały się manifestacje pod hasłem "Ani jednej więcej".
Nic nie dały. W niedługim czasie, w podobny sposób, zmarło w Polsce kilka innych kobiet, których ciąże sklasyfikowano jako zagrażające życiu. Wśród nich była przynajmniej jeszcze jedna mieszkanka woj. śląskiego.
Izabela osierociła córeczkę Maję, która dziś przebywa pod opieką taty. Mąż zmarłej kobiety jakiś czas temu wydał oświadczenie, w którym czytamy:
"Moim marzeniem jest, aby historia Izy spowodowała zmiany w prawie i myśleniu. By kompromis wrócił do poprzedniego kształtu.
Ludzie muszą być wyczuleni. Lekarze wiedzą już, że sytuacja może być nagłośniona, a każde zaniedbanie spowoduje poważne konsekwencje.
Mam nadzieję, że to, co się stało, wpłynie na lekarzy, by byli przyzwoici, żeby Maja wychowywała się w lepszej Polsce, bardziej przyjaznej kobietom. Ani jednej więcej."
***
Uwaga
Tych 200 tys. ludzi naprawdę nie musiało umrzeć.
Poruszający film o pandemii – aby zobaczyć kliknij nasze logo.
***
Fot. Pixabay.
Comments